Kulturystyka nie jest sportem?

Ronnie Coleman i Jay Cutler. Jedni z topowych kulturystów świata. Ronnie podziwia uda Jaya.

CZYM JEST SPORT?
Rywalizacją, walką, stawaniem się lepszym. Sport udowadnia, kto jest najsilniejszy, najszybszy, najcelniejszy, najsprawniejszy. Sport przełamuje granice, popycha duszę i ciało do odwiedzenia swoich barier wytrzymałości, a niejednokrotnie, owe bariery każe przekraczać. Sport, to dedykacja, poświęcenie, upadki, podnoszenie się z klęczek, kontuzje, ból, radość, krzyki, napięte mięśnie, zakwasy, brak powietrza, omdlenia, to również powtarzanie w nieskończoność podobnych czynności, w celu dążenia do perfekcji. A owa perfekcja, ma Ci dać ciało i umysł, który są najsprawniejsze i najmocniejsze na świecie.

Jak w to wpisuje się kulturystyka?
Podobnie jak wybory miss. Udowadnia kto najładniej prezentuje się na scenie.

Od najdawniejszych czasów, sportowcy ścigali się w byciu lepszym od siebie samych i swych konkurentów. Wieloletnim treningiem wykuwali aspekty ważne w danej dyscyplinie, szlifowali technikę i trenowali do upadłego. Ale zawsze celem była np. siła. Siła, która pozwalała podnieść więcej niż rywal, wytrzymałość, dzięki której mogli ustać na ringu, po wielu minutach ciągłej walki, szybkość, która dawała możliwość wyprzedzenia całego peletonu itd. Można wymieniać bez końca. Naturalne jest również to, że w  pogoni, za owymi celami zmieniało się również ciało zawodników. Czy to fighterzy, czy ciężarowcy, czy lekkoatleci lub gimnastycy… Każdy z nich, w trakcie kształcenia cech potrzebnych w danej dziedzinie sportu, zyskiwał niebotyczną sprawność, ale i… Wysportowane ciała.
Aż nadszedł czas kulturystyki i innych sportów sylwetkowych, w których głównym celem, jest… sam wygląd.


Dmitry Klokov, jeden z czołowych dwuboistów. Budowa ciała niewiele odstępująca od wyglądu kulturystów
(czy bardziej estetyczna, to już kwestia sporna, na pewno bardziej atletyczna), natomiast siła, mobilność i         
sprawność – nieporównywalnie wyższa. Macie wątpliwości? Sprawdźcie, rekordy swoich sylwetkowych ulubieńców w snatchu :D


I od razu powiem o jednym istotnym aspekcie. Nigdy, ale to NIGDY, nie będę umniejszał pracy, jaką kulturyści wykonują na co dzień, nigdy nie będę wyśmiewał ich poświęcenia, w trzymaniu katorżniczej diety, nigdy nie będę ironizował, na temat gargantuicznej roboty, jaką wykonują w trakcie treningów i katowania poszczególnych mięśni w ciele. Sam nie wiem, czy podołałbym takim poświęceniom, ale w dużej mierze, nie wiem tego, ponieważ nie widzę sensu, w tym tworze, jakim jest kulturystyka.

Jest to wielki paradoks, kiedy sam trening przygotowujący Cię do zawodów, jest czystym sportem, zaś wspomniane wcześniej zawody, mają tyle wspólnego ze sportem, co dupa Nicki Minaj z naturalnością. Wszystkie elementy, o których wspomniałem wcześniej, jak najbardziej dzieją się w okresie przygotowawczym, przed wyjściem na scenę. Coraz to większe wyciskane kilogramy, przełamywanie możliwości i niejednokrotnie granicy bólu, aby zwiększyć hipertrofię mięśni – to wszystko ma miejsce na treningach. Na zawodach zaś… Po prostu jest oceniany Twój wygląd, a nie to, czy jesteś sprawniejszy, silniejszy i lepszy od konkurentów. Ba nawet nie jest oceniana Twoja praca i zawziętość, na treningach – np. masz genetycznie chujowe łydki, i nie ważne, że przewaliłeś tysiące ton, katując właśnie ową partię swego ciała, pojawia się obok Ciebie koleś, który wykonał 1% twojej pracy, ale genetycznie ma perfekcyjnie zbudowane musculus gastrocnemius i to on wygrywa z Tobą zawody. Nie dlatego, że jest lepszy. Dlatego, że po prostu, natura dała mu lepszy wygląd.
Możesz katować się wielogodzinnymi treningami, a i tak wychodząc na scenę, nie masz pewności, czy Twoje ciało, spodoba się oceniającym je sędziom. Tak jak w przypadku wyborów miss gminy, czy świata. Jeden woli brunetki, drugi blondynki, trzeci woli duże cycki a inny z kolei małe tyłki. Czemu więc, wybory miss, nie są traktowane, jako dyscyplina sportowa? Bo niczego nie udowadniają, poza subiektywną oceną atrakcyjności. Według mnie to samo dzieje się na zawodach kulturystycznych.


Roger Estep, legenda trójboju z lat 70. Ilu znacie kulturystów, którzy robią Martwy Ciąg z obciążeniem kilkuset kilogramów? Jakieś zastrzeżenia, odnośnie fizyczności tego Pana?

JAK WYGLĄDA KWESTIA OCENIANIA ZAWODNIKÓW PRZEZ SĘDZIÓW?
Zgodnie z treścią dokumentu:

„PRZEPISY SĘDZIOWANIA ZAWODÓW KULTURYSTYCZNYCH IFBB - ZAŁĄCZNIK 2 JAK OCENIAĆ BUDOWĘ FIZYCZNĄ ZAWODNIKÓW
1.1 Uwagi ogólne Oceniając budowę fizyczną zawodników,
sędzia powinien postępować zgodnie z rutynową procedurą, która pozwala na kompleksową ocenę sylwetki jako całości. Podczas porównań w pozach obowiązkowych sędzia powinien najpierw przyjrzeć się głównej grupie mięśniowej, która jest w danej pozie eksponowana. Następnie sędzia dokonuje przeglądu całej sylwetki, zaczynając od głowy i przyglądając się wszystkim częściom ciała w sekwencji od góry do dołu. Najpierw zwraca się uwagę na ogólne wrażenie, a potem ocenia się masę mięśniową, równomierność rozwoju umięśnienia, gęstość mięśni i ich definicję. Przegląd sylwetki od góry do dołu powinien obejmować głowę, kark, barki, klatkę piersiową, wszystkie mięśnie ramion, a w przypadku póz przodem także mięśnie piersiowe, ich połączenie z mięśniami naramiennymi, mięśnie brzucha, talię, uda, podudzia i stopy. W przypadku póz tyłem, procedura wygląda podobnie, ale powinna także obejmować górną i dolną cześć mięśnia czworobocznego, mięśnie obłe i podłopatkowe, prostowniki grzbietu, mięśnie pośladkowe, mięśnie tylnej części ud, łydki i stopy. Podczas porównań prowadzi się szczegółową ocenę poszczególnych grup mięśniowych, zwracając uwagę na kształt mięśni, ich gęstość (twardość) i definicję, mając jednak cały czas na uwadze zrównoważony rozwój całego umięśnienia zawodnika. Porównania w pozach obowiązkowych są bezcenną rzeczą dla sędziego, gdyż umożliwiają mu podjęcie decyzji, który z zawodników jest najlepszy od strony budowy fizycznej, uwzględniając masę mięśniową, równomierny rozwój umięśnienia, gęstość i definicję.”

Czyli w skrócie, ocena jest stricte indywidualna, subiektywna i zależy od nastroju i upodobań sędziego.  Sorry, ale tak odbieram powyższe wytyczne. I porównajmy to z innymi sportami, np. sportami ciężarowymi i siłowymi (często mylonymi z sylwetkowymi). Czy to od decyzji sędziego zależy, czy podniesiesz w martwym ciągu x kilogramów, lub czy od opinii osoby trzeciej zależy, ile kilo wyrzucisz w snatchu? No nie. Mało tego, technika danego ćwiczenia, jest ogólnie znana i jeśli szlifujesz ją w trakcie treningu, i nie zje Cię stres, to zależy tylko od Ciebie, czy zawody siłowe wygrasz, czy nie. Przykłady można mnożyć, ta sama sytuacji będzie oczywiście w MMA i innych sportach walki, lekkoatletyce itd… Przecież jeśli wyprzedzisz wszystkich zawodników, i nie zrobisz falstartu, to logiczne, że wygrasz zawody sprinterskie i wizualne upodobania sędziów, nie mają z tym nic wspólnego.


Jessica Ennis. Może to złośliwe z mojej strony, ale zastanawiam się, ile popularnych „bikiniar”, wytrzymałoby 
jej trening.



SPORT TO ZDROWIE.

Wiadomo, w sporcie zawodowym – każdym – czy chcemy, czy nie będą sterydy. Mają one poprawić osiągi i możliwości fizyczne zawodników. Ale w sumie, patrząc totalnie obiektywnie, to tylko w kulturystyce, są one brane po to, aby… Poprawiły wygląd. Jestem w stanie zrozumieć fightera, który kuje dupę teściem, po to, aby zwiększyć swoje zezwierzęcenie na ringu, czy w klatce, a także przyspieszyć regenerację, jestem w stanie zrozumieć Strongmana, który bierze w pizdu środków, po to, aby podnieść ciężar, który normalnego i czystego człowieka by zabił. Jestem w stanie zrozumieć gimnastyka, który w każdy możliwy sposób chce wzmocnić włókna mięśniowe i uratować stawy ciągle przeciążane na zawodach i treningach. Tak, mogę tego nie popierać, ale jestem w stanie zrozumieć, że stanie się nadczłowiekiem i robienie rzeczy, których nikt inny nie byłby w stanie, a co za tym idzie, przełamanie swoich naturalnych i genetycznych granic, bez wspomagania jest niemożliwe. Ale mimo wszystko, jest to robione „po coś”. Po to, aby pokonać drugiego zawodnika i- jeszcze raz podkreślę- zrobić rzeczy, których nikt inny nie jest w stanie. A nie po to, aby wyglądać na bardziej rozbudowanego i lepiej wyrzeźbionego, niż tych kilku kolesi w stringach, którzy stoją obok Ciebie na scenie. Dla mnie nie jest to gra warta świeczki. Cena jaką za sobą niosą sterydy jest, według mnie, niejednokrotnie większa niż chluba jaka spływa na człowieka po wygranych zawodach kulturystycznych.


Kolejny aspekt – sprawność. Pracuję jako trener na dwóch największych i najlepszych siłowniach w moim mieście. I chcąc, nie chcąc codziennie widzę niedzielnych kulturystów jak i zawodowców. Może to zabrzmi dla kogoś dziwnie, ale duży, przypakowany, wyrzeźbiony z zajebistą definicją, to wcale nie są synonimy silnego i sprawnego. Wygląd, a forma i umiejętności ciała to dwie różne rzeczy. Niejednokrotnie sama dieta i w końcowej fazie odwodnienie są przeszkodą w zdobyciu sprawności. Roszady robione w jedzeniu i spożywaniu płynów, tylko po to, aby mieć jak najniższy poziom tkanki tłuszczowej (jeśli myślicie, że na scenie prezentują się szczęśliwi i sprawni ludzie, no cóż, jesteście w błędzie. Często są na skraju wycieńczenia, z powodu odwodnienia, odcięcia węglowodanów, i problemów hormonalnych z powodu zbyt niskiej tkanki tłuszczowej), dorzućmy do tego sterydy i mamy błędne koło, którego skutkiem jest osiągnięcie celów nie mających nic wspólnego z samymi celami sportowymi.

Ba, nie mają nic wspólnego nawet ze zdrowiem (aczkolwiek sam sport zawodowy, gwoli sprawiedliwości, również niewiele ma z nim wspólnego).

Nie zrozumcie mnie źle. Rozumiem, że trenowanie dla poprawy wyglądu jest ważne. Ale podążanie drogą, która ma zaprowadzić Cię tylko i wyłącznie do ideału piękna, jest dla mnie porównywalna, do zrobienia sobie setki operacji plastycznych. W końcu będziesz wyglądać, tak jak chcesz... Tylko co z tego?


Ciało niedotknięte treningiem sylwetkowym, a prawdziwym treningiem, nakierowanym na cele sportowe, tak czy inaczej, będzie wyglądać imponująco. Czy to sporty ciężarowe, czy to lekkoatletyka, sporty walki etc…

Usain Bolt. Sprinter. Spoko rzeźba?

PODSUMOWANIE.

Po co powstał ten artykuł? Nie po to, aby kogokolwiek wyśmiewać. Wręcz przeciwnie. Szacuneczek się należy, ale moim celem jest nakłonienie ludzi do powrotu do korzeni. Tak, w moim idealnym świecie, ludzie trenują po to, aby być lepszymi. By być silniejszymi i sprawniejszymi. By móc robić rzeczy, które dla innych są nie do wyobrażenia. A wygląd – mimo, że pomaga i poprawia samoocenę, nigdy nie będzie celem samym w sobie. On i tak się poprawi. A siły, wytrzymałości, koordynacji, mobilności i sprawności nikt, poza starością, Wam nie odbierze.
Rośnijcie w siłę.

PRAWDZIWĄ SIŁĘ. 

3 komentarze

  1. Super artykuł, czekam na ciąg dalszy .

    OdpowiedzUsuń
  2. niestety zawodowa kulturystyka jest sportem bardzo nie czystym, znam kilku "zawodowców" i niestety bez dopalaczy sukcesu się nie osiągnie. Zawodowi kulturyści powinni przechodzić regularne badania kilka razy w roku, wtedy usunięto by wielu przerośniętych koksiarzy jak Ronnie Coleman itp

    OdpowiedzUsuń