CZY PRZETRENOWANIE ISTNIEJE?



Ilu trenerów, tyle odpowiedzi. CT Fletcher twierdzi, że przetrenowania nie ma, że to tylko wymówka dla osób o słabych charakterach. Jasne, coś w tym jest. Ale czy aby na pewno jest to taka prosta kwestia?
A z drugiej strony mamy głosy i teorie, każące chuchać i dmuchać na siebie, ćwiczyć ostrożnie i delikatnie, bo nie daj boże się przetrenujemy i… I co? Kontuzja? Choroba? Śmierć?

Odpowiedź na pytanie zawarte w tytule tego artykułu, jest ostatnimi czasy, moją ulubioną odpowiedzią. Otóż moi drodzy ZALEŻY.

Ja osobiście, na pewno nie wrzucałbym przetrenowania do kategorii „mity, wierzenia i baśnie”. Tak, według mnie, jak najbardziej można się przetrenować. Ale samo to pojęcie przetrenowania obejmuje na raz, wiele różnych aspektów naszej fizyczności, naszych treningów i naszego życia. Jedno jest pewne, aby doszło do przetrenowania, trzeba się postarać.



PRZETRENOWANIE FIZYCZNE

Tak, jest możliwe zajechać swoje mięśnie, ścięgna, stawy, układ nerwowy etc. treningami.

Jeśli jesteście zawodowymi sportowcami, i wasze życie jest ułożone pod treningi, to śmiało, możecie trenować siedem dni w tygodniu i mieć w ciągu jednej doby kilka jednostek treningowych. Jeśli sport jest Waszym życiem, również życiem zawodowym, to na pewno macie w swoim teamie osoby zajmujące się Waszym żywieniem i dostarczaniem makro składników i minerałów do Waszych organizmów, macie masażystów i fizjoterapeutów, którzy dbają o rozluźnianie mięśni i powięzi oraz kontrolują stan waszej tkanki łącznej i zajmują się regeneracją, macie trenerów, którzy tak ułożą Waszą progresję treningową pod dany sezon startowy, abyście rośli w progres, a nie przeciążali się treningami i na końcu należy wymienić również, tę tajemniczą osobę, która zajmuje się Waszym wspomaganiem, nie do końca legalnym (w tym również mówimy o badaniach specjalistycznych i pełnej kontroli funkcjonowania np. gospodarki hormonalnej organizmu itd.).

Jeśli jesteście zawodowymi sportowcami, to jasne możecie tak robić i jeśli nie dacie z czymś ciała i macie dobry profesjonalny team, to w tym przypadku przetrenowanie, to jeden wielki, śmieszny mit.

Jeśli natomiast, jesteście zwykłymi ludźmi, którzy muszą pracować na rachunki i jedzenie po kilkadziesiąt godzin w tygodniu, macie rodziny, którymi musicie się zająć po całym dniu pracy i jeszcze na to nakładacie na siebie obciążenie treningowe zbliżone do zawodowców (i nie daj boże jesteście jeszcze „naturalami”), to przykro mi. W końcu, pewnego pięknego dnia, się dojedziecie.

Przeciążeniu fizycznemu, czy też przetrenowaniu, można przeciwdziałać.
Pierwsza rzecz, to zbilansowana dieta. Jeśli dostarczycie swojemu organizmowi odpowiednie ilości makroskładników i minerałów, najlepiej z pewnych i zdrowych źródeł, to zbudujecie sobie zabezpieczenie energetyczne na treningi, dzięki któremu widmo przeciążenia będzie na Was spoglądać z bardzo daleka, i raczej prędzej się zesra niż po Was sięgnie swoją kościstą dłonią. Dodatkową pomocą będzie oczywiście suplementacja, ale też zrobiona z głową i poprowadzona przez specjalistę.

Druga rzecz, to mądrze ułożone treningi. I nie mam tu na myśli samego doboru ćwiczeń, pod cele treningowe. Chodzi mi o dobranie takiej ilości, długości i kształtu jednostek treningowych, aby wpasowały się one w Wasz tryb życia. Trening ma zagwarantować ciągły progres w drodze do celu, a jednocześnie umożliwić Wam normalne funkcjonowanie, zarówno w pracy jak i w domu.
I wcale nie wyklucza to jechania na 105% swoich możliwości w trakcie treningu. Wręcz przeciwnie.

I trzeci, najważniejszy aspekt.
Regeneracja. Masaże, rolowanie, a nade wszystko SEN. To jest podstawa zdrowego funkcjonowania przy zwiększonej aktywności fizycznej. Ile tego snu? Kwestia strasznie indywidualna, mówi się, że dla przeciętnego, zdrowego, dorosłego człowieka przedział 6-9 godzin snu, powinien być wystraczający.
Ile wynosi on u Was? Sami powinniście wiedzieć, aczkolwiek jedno jest pewne, przy 3-4 godzinach snu na dobę, raczej się nie wyśpicie, nie zregenerujecie i nie nabierzecie sił na kolejny trening, czyż nie moi drodzy?

PRZETRENOWANIE PSYCHICZNE

O, tak. Takie na pewno istnieje i sam nie raz go skosztowałem.

Trenując narzucacie na siebie swego rodzaju rygor, schemat dnia jest do siebie zbliżony, schemat posiłków takoż samo, ćwiczenia są zgodne z założeniami programu treningowego, ba nawet takie aspekty jak „czas wolny”, też z reguły są uporządkowane. I o ile przez większość czasu, taki rygor i schemat są wspaniałe, pozwalają odnaleźć się w rzeczywistości i ogarniać sprawy dnia codziennego w fazie ostrego wpierdolu treningowego, to czasem…

Nadejdzie taki dzień, kiedy na widok sztangi zrobi się Wam niedobrze, a na samą myśl, że kolejny, już niezliczony raz, będziecie robić przysiady, albo będziecie wyprowadzać lewy prosty, będziecie chcieli dokonać seppuku. Jedzenie będzie wyglądać nagle jak kupa (mimo, że miesiąc wcześniej było PRZEPYSZNE), poranny budzik będzie głośniejszy i bardziej irytujący niż zwykle (a miesiąc wcześniej budziłeś się sam podjarany na samą myśl o treningu), a zamiast na salę treningową, wolałbyś iść na spacer, albo z kumplami na piwo.

Tak, jest to też swego rodzaju przetrenowanie.

I w takiej sytuacji są dwa wyjścia. Jeśli znasz siebie i wiesz, że tak naprawdę jest to tylko przejściowe przemęczenie, gorszy okres, jakaś jesienna chandra, to po prostu się zmuś. Jeśli sport jest tak ważny dla Ciebie, jak mówisz, to zaciśnij poślady, ochlap twarz zimną wodą i rusz dupę na trening. I daj z siebie tyle, ile będziesz w stanie. Może humor się nie poprawi od razu, ale na pewno będziesz mógł być z siebie co najmniej zadowolony, ba, dumny nawet będziesz mógł być.


Jeśli natomiast, czujesz, że jest to coś „poważniejszego”, że nie jest to zwykłe „nie chce mi się”, a jest w tej sytuacji jakieś ukryte dno… To według mnie trzeba zrobić przerwę. Odpuść sobie na dzień, dwa, tydzień, w ekstremalnych sytuacjach nawet na miesiąc. Zrób totalny cheat day, leż do góry brzuchem, zajadaj się słodyczami polanymi miodem, albo pizzą z potrójnym boczkiem (tak na marginesie, to tylko przykład, boczek nie jest wcale zły!), albo na odwrót, idź na całodniowy spacer, jedź gdzieś poza miasto z przyjaciółmi, lub po prostu weź urlop i jedź na wycieczkę. Albo zamknij się na cztery spusty w mieszkaniu i przeczytaj tę książkę, na którą czaisz się już od półtora roku.

Takie, nawet jednodniowe naładowanie baterii, da Ci więcej niż możesz się spodziewać. W moim przypadku wystarczyło odpuścić sobie na dzień, maksymalnie dwa, i już mnie nosiło, bo „tak dawno nie było treningu”. A jak w końcu wpadałem na trening, to sam Lucyfer bał się podejść i spytać o godzinę.

KONKLUZJA
Słuchaj swojego ciała. Jedz zdrowo. Odpoczywaj. Trenuj mądrze. 

I przede wszystkim, nie wierz we wszystko, co mówią panowie i panie z youtuba. Większość z nich nie schodzi z cyklu od lat, inni tylko mówią, że trenują, a jeszcze inni mówią to, co chcesz usłyszeć.
Myśl samodzielnie i naucz się rozumieć swoje ciało. Zaprzyjaźnij się z nim. Ono Ci powie, czy możesz cisnąć bardziej, czy możesz jeszcze zrobić jedno podciągnięcie więcej, czy możesz biec szybciej i dalej. Ale ono też powie, kiedy powinieneś zluzować trochę i na chwilę (dosłownie chwilę), sobie odpuścić.

A jak to już zrobisz i nabierzesz ponownie energii

To rośnij w siłę.

PRAWDZIWĄ SIŁĘ. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz