MOBILITY COMES FIRST



Wszyscy ostatnio jarają się tą mobilnością. Ba nawet nie jarając się mobilnością, każą rozbijać punkty spustowe, pracować nad powięziami i ogólnie dbać o ruchomość. Ale czy to nie jest kolejna moda? A może jest to przeznaczone jedynie dla zaawansowanych sportowców? Albo jest to sposób na sprzedaż dziwnych urządzeń, przypominających swoim wyglądem kulki analne (a nam wkręcają, że to pomaga, że się tym masuje i potem człowiek zdrowszy)?

Cóż, odpowiedź jest jedna. Bez mobilności, nie wyobrażam sobie nie tylko uprawiania jakiejkolwiek odmiany aktywności fizycznej, a życia w ogóle.

W dzisiejszych czasach ciągle siedzimy na dupie. Ba, nawet jak czytasz ten tekst, pewnie siedzisz wygodnie w fotelu/krześle/na kanapie. Ja pisząc ten artykuł, leżę jeszcze w łóżku i podjadam jajecznicę z boczkiem na śniadanie. Takie mamy luksusowe czasy, że nawet chodzić nie musimy aby pracować. A nawet jak już pracujemy fizycznie, to i tak operujemy ograniczonym zakresem ruchomości, tylko takim aby wykonać zadania, za które dostaniemy „piniendze”.

I tak siedzimy przed kompem uzupełniając rubryczki w excelu, zgarbieni, z pochyloną głową wgapieni w niebieskie światło monitorów, lub przez kilkadziesiąt lat spawamy ze sobą różne stopy metali, często nie zmieniając pozycji, aż do momentu w którym plecy lub kolana nie zaczną naparzać z wycieńczenia. I tak sobie czekamy na emeryturę.



Albo nie daj boże, wpadliśmy w uzależnienie od sportu i latamy na siłownię, przerzucamy tysiące ton, lub chodzimy walczyć na matę, na ścianie zamiast plakatów wiszą rękawice bokserskie, albo gramy w golfa, siatkówkę etc…

I pewnego dnia, łapiemy się na tym, że lędźwia to nas bolą bardziej niż zawsze, że nie damy rady zrobić pełnego przysiadu aby zawiązać buty, a jedynie możemy się pochylić i… I tak nie zawiążemy sznurówek, bo dłonie nie dosięgają stóp. I niech nas podkusi znowu pójść na trening, niech będziemy nieuważni i przez naszą pomyłkę, nie wyjdzie nam ćwiczenie i ciało obciążone zewnętrznym ciężarem, nagle, niespodziewanie, zrobi pełny zakres ruchu w stawie. Nieprzygotowane na taki szok mięśnie, ścięgna i więzadła krzykną z przerażenia i bólu. A nam zostanie zafundowane przymusowe L4 na pół roku.

Tak to wygląda. Może i zbyt obrazowo to opisałem ale sens jest jasny mam nadzieję. Z racji czasów w jakich żyjemy i poziomu egzystencji, na własne życzenie tracimy umiejętność mobilności i giętkości naszego ciała. Jak byliśmy dzieciakami i lataliśmy po drzewach, wszystko było ok, człowiek odpoczywał siedząc na całych stopach z dupą przy łydkach, mając proste plecy i nic go nie bolało. Wisiało się na trzepakach i robiło kocie zwisy, a barki jakoś nie pękały, nie wykręcały się i nie wypadały. A teraz? Jeden mocniejszy trening, przeciążone mięśnie i nie możemy się ruszać. I oczywiście nie rolujemy się, nie dokonujemy automasaży bo to boli, a taki brak ruchomości po treningu sam przejdzie. Otóż nie. Nie przejdzie, a jedynie się powiększy i drogi przyjacielu, wkrótce z mikro urazów zrobią się pełnowartościowe urazy, a następnie kontuzje i będziesz w dupie.

Systematyczna praca nad mobilnością daje wiele zalet. Pomaga wrócić do pełnego zakresu działania stawów. Co nam to daje? Poza wzmocnieniem ścięgien i więzadeł, poprawia się technika, nie tylko w tak ciężkich ćwiczeniach takich jak np. w siadach albo martwych ciągach, ale także w czynnościach, jakie wykonujemy codziennie, czyli schylaniu, chodzeniu, podnoszeniu czegoś nad głowę… Daje nam to po prostu bezpieczeństwo i zmniejsza ryzyko kontuzji i kłopotów. Dzięki pracy nad mobilnością, nawet jeśli coś krzywo podniesiemy z podłogi, zmniejszamy ryzyko, że strzeli nam coś w plecach i kolejny tydzień będziemy spali na podłodze.

Z aspektów czysto sportowych, najkorzystniejsze będzie to, że ćwiczenia będą bezpieczniejsze i efektywniejsze. I będziemy mogli ciągle podwyższać sobie poprzeczkę. Spróbuj nauczyć się planche bez mobilności, albo nauczyć się snatcha bez pracy nad giętkością i zakresem ruchów. Powodzenia i daj adres szpitala, wyślę pocztówkę.

Praca nad powrotem do naturalnej i normalnej ruchomości, powinna być nieodzownym elementem, nie tylko sportowców (czy to zawodowców czy amatorów), ale także jak nie kalamy się sportem, mobilność zwiększy komfort naszego życia. I ekstra by było, gdyby elementy treningu mobility, jogi czy też rolowania zagościły na co dzień w naszych domach.

Ale zaraz, ja tu tak się rozpisuję, a jeszcze nie napisałem czym jest ta mobilność, w świetle definicji ludzi mądrzejszych ode mnie. Ten blog, nie tylko bawi ale i uczy, więc proszę oto definicja:

„Mobilność to zdolność do osiągnięcia zakresu ruchu za pomocą mięśni wykonujących dany ruch i bez żadnej pomocy z zewnątrz”

I jak to zrozumieć? Posłużmy się przykładem. Zrób szpagat na ziemi. Parę tygodni, miesięcy pracy nad tym elementem i w końcu nogi rozjadą się na podłodze.
Gratulacje!
A teraz spróbuj wstać i zrobić szpagat w powietrzu. Podnieść tak wysoko wyprostowaną nogę, aby kąt był taki sam, jak w przypadku kiedy generowaliśmy nacisk na podłodze. Nie da się? Pracuj nad mobilnością.

„Mobilność jest to umiejętność użycia siły mięśni i ich kontrolowania w bardzo skrajnych zakresach ruchu”

Oczywiście przykład bardzo hardcorowy, ale dobrze obrazujący to zagadnienie.

Kolejny element jaki chciałbym na koniec opisać, to słynne rolowanie i rozbijanie punktów spustowych i autorozluźnienie międzypowięziowe.

Punkty spustowe to włókna mięśniowe o wzmożonym napięciu, przybierające kształt guzków. Jeśli ich dotkniemy to zaboli i to bardzo. Pojawiają się one z reguły na przeciążonym mięśniu. W praktyce ból wywołany przez punkty spustowe, może się „przenosić”. Mam na myśli to, że jeśli boli Cię łokieć, kolano, masz bóle głowy w okolicach skroni i oczodołów, to może być to spowodowane właśnie pospinanymi mięśniami i punktami spustowymi. Z reguły znalezienie punktów spustowych i rozbicie ich np. za pomocą piłeczki tenisowej, przyniesie ulgę i usunie problemy bólowe.

SMR, czyli z angielskiego Self Myofascial Release czyli autorozluźnienie międzypowięziowe, jest efektywną techniką rozluźniania napięcia i zrostów w mięśniach, a także w otaczających je powięziach.
Przeciążenia (a nawet zapalenia czy operacje), mogą spowodować bliznowacenie i twardnienie powięzi. Jeśli kiedyś po treningu czuliście się sztywni, mieliście ograniczoną ruchomość a o gibkości można było zapomnieć, to wielce prawdopodobne że winna temu była właśnie twarda powieź.
Jak temu zaradzić? Poprzez automasaż na rollerze. Nie musicie wydawać kilku stówek na roller. Wystarczy ucięta szeroka rura pcv. Kładziecie się na niej i jedziecie powoli po całej długości mięśnia, dzięki czemu nawilżacie i stymulujecie powięź.


Automasaż polepsza i zwiększa zakres ruchu, łagodzi bóle mięśni, przyspiesza ich regenerację.
Mimo, że sam proces masowania boli jak diabli i po połowie już zabraknie Wam przekleństw w wokabularzu. Serio, ten kto nie rolował łydek sztangą, albo czworogłowego uda kettlem, niech się nie wypowiada.

Na koniec nie pozostaje mi nic innego, jak liczyć na to, że zadbacie o mobilność i rolowanie. Proste rzeczy, a cieszą i są ważnym elementem unikania kontuzji.
Także rollery i piłeczki w dłoń!

I niech z mobilnością rośnie
SIŁA!

PRAWDZIWA SIŁA 

1 komentarz

  1. Po przeczytaniu az wstałem porolować łydki :D przekleństw wszystkich lepiej nie bede wypisywał

    OdpowiedzUsuń